Powstańcy

Jerzy Kasprzak |ur. 1929
Nie bomby, nie brak jedzenia i inne dolegliwości, ale największy był niepokój o swoich bliskich, a ten niepokój niwelowały nasze listy. Jeżeli udało się odszukać adresata i doręczyć list, to wtedy częstowano nas bodaj kubkiem herbaty z suszonej marchwi czy sucharkiem z jakąś marmeladką… Myśmy to odczuwali, bardzo serdecznie, to nas mobilizowało, żeby jak najlepiej służbę wykonywać, dołożyć wszelkich wysiłków, żeby dotrzeć, bo ktoś czeka na ten list.