W pierwszych dniach Powstania pozostał w mojej pamięci dzień, gdy wysłana z czternastoletnim powstańcem biegłam ulicą Hożą do wyznaczonego celu, żartując z chłopcem po drodze. Nagle potknął się i upadł – gołębiarz z dachu skrócił jego życie. Przeżyłam to ogromnie.
Archiwum Historii Mówionej: LINK
Podekscytowany wybuchem Powstania na Starówce 2 sierpnia zgłosiłem się do dowództwa Batalionu «Łukasiński» i dostałem przydział do 3 Kompani jako łącznik i kolporter prasy, którą z rozkazami dostarczałem na reduty i barykady powstańcze. Mimo ciężkich warunków bojowych byłem bardzo dumny ze swojej służby.
Archiwum Historii Mówionej: LINK
Pierwszego przed południem wydano nam akcesoria powstańcze, torbę sanitarną, beret z orzełkiem, opaskę, nosze i powiedzieli: «Macie się udać na Ochotę, na Kolonię Staszica. Tam będzie wasz punkt». Tak zrobiłyśmy. Niemcy o tym doskonale wiedzieli, bo jak wędrowałyśmy przez miasto, to pełno Niemców jeździło na motorach, patrzyli na nas i nie reagowali w ogóle. Przecież szłam z koleżanką i niosłam nosze, jeszcze bez znaków powstańczych, ale wszystko jedno.
Archiwum Historii Mówionej: LINK
24 września przyszła główna ofensywa na Mokotów, więc już strzelano ze wszystkich możliwych rodzajów broni i kto mógł, to się wycofywał. Ktokolwiek mógł kuśtykać, choćby deską się podpierał, to szedł. Wycofywali się bardziej w stronę Śródmieścia. Nam zostało trzech naszych chłopaków, którzy nie mogli się ruszać. Zaniosłyśmy ich do piwnicy domku.