W momencie wybuchu Powstania na ulicach czuć było radość, wielką euforię i szczęście. To był taki powiew wolności. Byliśmy pewni, że Powstanie zakończy się zwycięstwem i szybko wrócimy do domów.
Archiwum Historii Mówionej: LINK
Archiwum Historii Mówionej: LINK
Archiwum Historii Mówionej: LINK
Ten porucznik ustanowił, że trzeba tutaj po prostu dać obsadę. Ale żołnierz musi mieć też łącznika i wtedy tak zawołał: «Który z was jest chętny tutaj pełnić służbę łącznika?!». Ja od razu: «Ja!». I za mną jeszcze drugi – Zbyszek. To on mówi: «Dobrze, mianuję was teraz łącznikami i tu macie na zmianę pełnić służbę. Żołnierze tu będą przychodzić, a wy macie podlegać im i jakie rozkazy wam dadzą, takie macie wykonywać». Dał nam jeszcze opaski.
Archiwum Historii Mówionej: LINK
Archiwum Historii Mówionej: LINK
Rano 1 sierpnia poszedłem do pracy i w granicach godziny dwunastej, może pierwszej nawet, przyszedł jeden z pracowników, pamiętam jego nazwisko – Kamiński – i mówi: «Stefan, coś się dzieje, bo młodzież gremialnie jedzie na Warszawę». Wtedy się domyśliłem, że to nic innego, tylko przyszło to drugie hasło, o którym mnie nie powiadomiono. Wtedy już nie poleciałem w ogóle do domu, tylko prosto z zakładu, poprzez pola, do WKD, do Michałowic i WKD do Warszawy.
Archiwum Historii Mówionej: LINK
Nie walczyłem z bronią, ale miałem zadanie przenosić meldunki z punktu do punktu, do dowództwa, potem odwrotnie. Wiedziałem, w którym miejscu ostrzeliwują. Nasz oddział stał na Odyńca przy parku Dreszera, a punkt obserwacyjno-bojowy to był róg Promenady i Belwederskiej. Chodziłem wtedy jako łącznik od Odyńca na Belwederską.