P Archives | Bohateron
VA
-
A
+
A A

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.

Akceptuję
VA
-
A
+
A A

W momencie wybuchu Powstania na ulicach czuć było radość, wielką euforię i szczęście. To był taki powiew wolności. Byliśmy pewni, że Powstanie zakończy się zwycięstwem i szybko wrócimy do domów.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

Słyszę niemieckie głosy. Szła trójka Niemców, pewnie na zmianę posterunku. Podczas tego wypadu nie mieliśmy broni palnej, tylko granat w ręku. Człowiek leżał plackiem przy ziemi, a dwa, trzy metry ode mnie przechodzili Niemcy. Miałem już granat odbezpieczony. W razie czego byłem zdecydowany zdetonować, ale oni przeszli, nie zauważyli nas. To jest takie przeżycie trochę młodzieńcze, ale pamięta się na całe życie, bo właściwie człowiek był już chyba blisko śmierci.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

Pod Lasami Chojnowskimi, jak zatrzymaliśmy się na noc, nad ranem przyszedł oddział niemiecki. Oni nas trochę zaskoczyli i my ich zaskoczyliśmy. Wtedy jeden z kolegów rzucił granat. Oni się zdezorientowali i zginął żołnierz, który miał ręczny karabin maszynowy. Szurmak, mój szwagier, wyskoczył z lasu, zabrał ten karabin maszynowy, wskoczył z powrotem i dowódca od razu do Niemców zaczął tym strzelać. Przepędziliśmy ich i dzięki temu wygraliśmy.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

Ten porucznik ustanowił, że trzeba tutaj po prostu dać obsadę. Ale żołnierz musi mieć też łącznika i wtedy tak zawołał: «Który z was jest chętny tutaj pełnić służbę łącznika?!». Ja od razu: «Ja!». I za mną jeszcze drugi – Zbyszek. To on mówi: «Dobrze, mianuję was teraz łącznikami i tu macie na zmianę pełnić służbę. Żołnierze tu będą przychodzić, a wy macie podlegać im i jakie rozkazy wam dadzą, takie macie wykonywać». Dał nam jeszcze opaski.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

Ponieważ to był Mokotów, było dużo ogródków działkowych, rosły pomidory, ziemniaki, trochę włoszczyzny. Gdzie był koń zabity, to po prostu ludzie mięso zabierali. Nam się czasami też trafił kawałek mięsa. Wspaniały jest rosół na płucach końskich, jeśli są warzywa. Warzyw nie brakowało w tej dzielnicy, więc się chodziło. Dołączył się do nas młody chłopak (gdzieś dziewiętnaście, dwadzieścia lat, tyle mniej więcej wtedy mieliśmy), Żyd, i dano mi go do pomocy.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

 

Rano 1 sierpnia poszedłem do pracy i w granicach godziny dwunastej, może pierwszej nawet, przyszedł jeden z pracowników, pamiętam jego nazwisko – Kamiński – i mówi: «Stefan, coś się dzieje, bo młodzież gremialnie jedzie na Warszawę». Wtedy się domyśliłem, że to nic innego, tylko przyszło to drugie hasło, o którym mnie nie powiadomiono. Wtedy już nie poleciałem w ogóle do domu, tylko prosto z zakładu, poprzez pola, do WKD, do Michałowic i WKD do Warszawy.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

Nie walczyłem z bronią, ale miałem zadanie przenosić meldunki z punktu do punktu, do dowództwa, potem odwrotnie. Wiedziałem, w którym miejscu ostrzeliwują. Nasz oddział stał na Odyńca przy parku Dreszera, a punkt obserwacyjno-bojowy to był róg Promenady i Belwederskiej. Chodziłem wtedy jako łącznik od Odyńca na Belwederską.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK