Budynek Architektury został zbombardowany. Zginęło tam parę osób od nas. Mnie wtedy akurat tam nie było. Może byłem w transporcie po zboże, po które chodziło się na Wolę do magazynów. Z tego zboża potem robiono do jedzenia kaszę «pluj». Może byłem w takim transporcie. Potem żeśmy zajmowali linię frontu, którą była ulica Noakowskiego. To było po parzystej stronie, bo po nieparzystej byli Niemcy.
Archiwum Historii Mówionej: LINK
Pierwszy mój ranny wbiegł do tej bramy z wyrwaną ręką, otwarta rana barku. To straszne było, bo myśmy się uczyły, jak tamować krwotok kończyny, czyli trzeba opaskę uciskową powyżej rany założyć, a tu nie było gdzie założyć opaski uciskowej. Przecież nie było ani lekarza, ani jakiejś doświadczonej pielęgniarki, tylko byłyśmy same, adeptki po kilku wizytach w szpitalu i nauce eleganckiego bandażowania w kłoski. Straszna była bezradność, ta rana wymagała operacji.
Archiwum Historii Mówionej: LINK
Archiwum Historii Mówionej: LINK
O dwunastej w nocy dotarł do nas łącznik, żebyśmy się wycofały z powrotem do Ursusa i o piątej czy nawet o czwartej rano wycofywałyśmy się z powrotem przez pola na Okęciu. Tylko słyszałyśmy strzały z Pęcic, bo tam wtedy już oddział kilkusetosobowy uruchomił kolejkę EKD, dojechali do Reguł i od Reguł szli do Pęcic; tam spotkali Niemców i była potyczka, w której zginęło około stu chłopaków z różnych okolic.
Archiwum Historii Mówionej: LINK
Meldunki przenosiłam do swego sztabu, który mieścił się przy ulicy Targowej. Myśmy byli skoszarowani na Brzezińskiej i trzeba było przejść przez ulicę Piękną i całą Targową, gdzie niestety grasowali Niemcy, jeździli czołgami, tak że było bardzo niebezpiecznie. Przechodziłam tam kilka razy.