G Archives | Bohateron
VA
-
A
+
A A

Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies.

Akceptuję
VA
-
A
+
A A

Kiedy były zrzuty, to mieliśmy specjalne dyżury. Pamiętam te kukuruźniki, które leciały nisko. Sytuacja była taka, jaka była: ludzie zabierali zrzuty, a nam najbardziej zależało na lekach, na środkach opatrunkowych. Kiedy wiedzieliśmy – bo przez radio podawali sygnały, że będą zrzuty – to mieliśmy po całym Mokotowie specjalne dyżury, żeby je zbierać.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

Chwila wolna, wychodzimy z piwnic, siadamy z podporucznikiem Stefanem i koleżanką na murku. Odpoczywamy, piękne sierpniowe słońce. Nagle – ziu… ziu.. ziu… Czuję, jak coś uderzyło mnie w lewą skroń. Myślałam, że to koleżanka mnie uderzyła łokciem, złapałam się za twarz, coś mi się sączy między palcami. «Dostałaś!» – krzyczą. Kula otarła się o skroń, a Stefan wziął ją na pamiątkę.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

5 września zostałam ciężko ranna. Zostaliśmy wysłani nas na patrol rozpoznawczy. Kiedy wracaliśmy do elektrowni, ostrzelały nas czołgi, stojące na górze na ulicy Oboźnej. Barykada była w dwóch trzecich rozbita. Ja przebiegałam przez ulicę jako trzecia – pocisk z tygrysa rozbił się o moją rękę. Na szczęście odłamki nie trafiły w granaty, które miałam przy pasku. Koledzy złapali mnie na ręce, a ja straciłam przytomność. Kiedy się ocknęłam, to zobaczyłam, że mają łzy w oczach.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

Aleje Jerozolimskie były pod obstrzałem. Później zrobiony był wykop. Na początku nie biegałem tam, bo tu mieliśmy swoje posterunki, ale potem, pamiętam, że przynosiliśmy żywność. Wykop był zrobiony w jezdni, nie pod ziemią, ale odkryty, z dwóch stron nasypy, i tam się człowiek przeczołgiwał na drugą stronę. Jakiś magazyn był, jakieś worki z mąką, z kaszą chyba stamtąd przynosiliśmy.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

Nasi chłopcy mieli za zadanie zdobyć aleję Na Skarpie, w górze Frascati. Tam byli ulokowani Niemcy; zajmowali Sejm i wszystkie obiekty. Codziennie były wypady na Frascati, ale niestety bez powodzenia. Nie było możliwe ich zdobycie, bo Niemcy byli bardzo obwarowani. Oni nas tam bardzo nękali. Coraz więcej było rannych, coraz więcej ściągałyśmy zabitych, rannych, z pola.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

Kiedy rozpoczęło się Powstanie, punkt zborny miałyśmy przy Stawie Mikołajczyka i tam doszłyśmy. Jeszcze snopki tam były, zboże na polu. Miałyśmy rozkaz iść dalej na Okęcie do Palucha. Tam mieliśmy mieć punkt sanitarny. Gdy tam doszliśmy, to armaty były obstawione w przeciwnym kierunku, na nas. Była strzelanina. Mieliśmy przeczekać do rana, potem kazano nam się wycofać.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

Myśmy tam czekały, siedziały i w pewnym momencie usłyszałyśmy jakieś odgłosy, strzały, wychodzić nie mogłyśmy w ogóle, bo byłyśmy cały czas pod obstrzałem NIK-u, to znaczy tego budynku administracyjnego niemieckiego. W pewnym momencie cisza. Potem dowiedziałyśmy się, że «Golski», jak się wycofywał przez Pole Mokotowskie na Politechnikę, przerzucił kartkę do jakiejś prywatnej osoby, żeby nas zawiadomiła, że się mamy wycofać.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

Czasem się nie spało przez dwie noce, spało się na bruku, tam gdzie się upadło. Rozmawiało się z kimś, bomba padała, ten ktoś ginął od razu. To było okropne, właściwie codziennie były takie wypadki, że ludzie byli paleni miotaczami ognia, to był straszliwy widok.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

Byłem łącznikiem szefa służby sanitarnej Grupy «Północ» doktora pułkownika Stefana Tarnawskiego na trasach: Szpital Jana Bożego, Sapieżyńska, Mławska, Freta i centralny szpital na ulicy Długiej 7. Na naszą kwaterę na Franciszkańskiej 6 przychodziły luzowane oddziały liniowe. 8 sierpnia żołnierze siedzieli na balkonie. Nagle spadł granatnik, eksplodując na wysokości pierwszego piętra – zginęli powstańcy, a także cywile. Kilka dni później budynek został zbombardowany. Znów zginęło wielu ludzi, ale ja ocalałem.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK

Wszyscy pozostali byli mniej czy bardziej ranni, ale byli w stanie samodzielnie się poruszać. Zorientowałem się, że mam rękę roztrzaskaną w stawie łokciowym i krew sikała. Był to moment, w którym człowiek ani o tym za bardzo nie myśli, ani nawet nie czuje tego, co się z nim dzieje. Tu chodziło o wyrwanie się z tej dramatycznej sytuacji. Natychmiast wysłałem Wojtka do placówki, żeby powiedział, jaka jest sytuacja, że prawie wszyscy są ranni i co mamy robić.

 

Archiwum Historii Mówionej: LINK