Powstańcy

Jerzy Modrzewski |ur. 1924
Ja miałem pecha, bo pierwszego dnia zostałem ranny od granatu. Zaniesiono mnie do szpitala na Tykocińską. Szpital już trochę był zapełniony. Cudownie się spisywała nasza służba zdrowia, te nasze sanitariuszki. Operował mnie doktor pseudonim «Atom». Popatrzył i mówi: «Ile, synu, masz lat?”. Ja mówię: «Nie mam jeszcze dwudziestu». – „No to ci nie obetnę tej łapy, ale nie wiem, czy ją zachowasz». I jakoś ją mam.